Zombicide

Zombicide (2. edycja)

„Jeszcze nie tak dawno większość z nas była zwykłymi ludźmi, prowadzącymi zwykłe życie, wypełnione zwykłymi marzeniami i troskami codzienności. A potem nadeszły zombi, atakując ludzkość z zaskoczenia. W ciągu zaledwie kilku dni zarażeni zniszczyli stary świat. W obliczu apokalipsy kilkoro z nas odkryło swoje prawdziwe ja. Chwyciliśmy za broń i postanowiliśmy przeżyć. Nie jesteśmy już tymi, kim byliśmy, Co było, minęło. Teraz sami kształtujemy nasz los. To nie będzie świat zombie. Nadszedł czas na zemstę. Czas na Zombicide!!!”

opis pochodzi z instrukcji do gry, ale w pełni się z nim utożsamiam 😉

Zombicide to cykl kooperacyjnych gier z motywem hord Zombi. Dlaczego użyłem sformułowania cykl? Otóż mamy do czynienia z całą serią gier, prowadzonych w różnych uniwersach, w jakich przyjdzie nam się zmierzyć z nieumarłymi. Począwszy od średniowiecza, przez czasy westernowe (wkrótce), współczesne, a na przyszłości i walkach w kosmosie kończąc. Jednym słowem: dla każdego coś miłego 🙂 Twórcami serii są Panowie Raphael Guiton, Jean-Baptiste Lullien oraz Nicolas Raoult.

Opowiem dziś o Zombicide 2ed, czyli odświeżonej wersji pierwowzoru Zombicide z 2012 roku, który sprzedał się w milionach egzemplarzy. Rozpoczął on fantastyczną i już chyba można posłużyć się stwierdzeniem „kultową” serię gier o zombi. Podczas rozgrywki gracze wcielają się w grupę ocalałych (domyślnie 6 osobową). Muszą oni ze sobą współpracować, aby przetrwać w świecie opanowanym przez żądne krwi nieumarłe istoty. Wydana w 2021 roku 2 edycja gry zawiera  szereg udoskonalonych, odświeżonych i poprawionych zasad.

Jakie zmiany wprowadzono?

Muszę przyznać, że zmian, jak na odświeżenie tytułu jest całkiem sporo. Poniżej lista:

  • Usprawniono przygotowanie do gry – poprzez nadrukowanie elementów drzwi i skrzyń bezpośrednio na kafle planszy. To faktycznie działa a rozłożenie gry zajmuje teraz dosłownie klika chwil.
  • Poprawiono symbole na kartach ekwipunku – teraz łatwiej rozróżnić rodzaj broni i potrzebną do niej amunicję.
  • Zmieniono nazewnictwo Punktów Doświadczenia na Punkty Adrenaliny – to raczej kosmetyka niż kluczowa zmiana w regułach.
  • Wprowadzono nowe zasady dla Abominacji i karty tzw. „Zrywu Zombie” – teraz mamy do wyboru w wersji podstawowej aż 4 (minimalnie różniące się od siebie, ale jednak) Abominację, czyli te najgorsze z najgorszych możliwych przeciwników. Natomiast „Zryw Zombie” – to taki specjalny rodzaj kart namnażania, który zaraz po pojawieniu się w strefie nowych zombiaków od razu je aktywuje – także nie warto kończyć swojej tury w pobliżu stref namnażania.
  • Pojawił się nowy typ ocalałego – „Dzieciak„,  wraz z jego nową pasywną umiejętnością „Nieuchwytny” (pozwala raz na turę uciec z pola na którym znajdują się inne zombi, bez dodatkowych punktów akcji). Jednak posiadaja tylko 2 punkty zdrowia (dla przypomnienia dorosły ocalały ma 3).
  • Dodano strefy mroku do pomieszczeń i wraz z nimi nową regułę namnażania zombi po otwarciu budynku (tylko w tych strefach) – jedna z tych zasad, dzięki którym Zombicide stał się bardziej przystępny dla graczy. Przypomnę, że we wcześniejszych wersjach, otworzenie budynku powodowało namnażanie zombi w każdym jednym pomieszczeniu.
  • Zaktualizowano zasady rozdzielania grup zombi – przyznam, że to jedna z najbardziej kontrowersyjnych zasad z poprzednich części zombicide. Polegało to w skrócie na tym, iż w momencie rozpatrywania ruchu Zombi, przy rozdzielaniu ich na mniejsze grupy, jeśli nie było możliwości zrobić tego „sprawiedliwie”- tj. na równe grupki,  nieumarli magicznie się rozmnażali\pączkowali. Nie wiem jak Wam, ale mi to psuło imersje z gry.

Chyba nie myślicie, że to koniec zmian?

  • Wprowadzono początkową strefę namnażania, od której rozpoczyna się proces – ta reguła zdecydowanie usprawnia ten etap. Najzwyczajniej zaczynamy od strefy z numerem 1 i idziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara do następnych stref. Wcześniej była dowolność, od której strefy zaczynamy i w związku z tym, przy dużej ilości stref robił się mały chaos.
  • Zmieniono kolejność wybierania celów przy strzelaniu z broni dystansowej – w myśl zasady: większe Zombi zasłaniają mniejsze Zombi, a mniejsze zasłaniają te sprytniejsze – logiczne prawda?
  • Zmieniła się mechanika Koktajlu Mołotowa oraz Snajperki – w nowej wersji występują gotowe karty i nie trzeba ich „składać” i szukać elementów. Mam wrażenie i pewnie większość z wyjadaczy serii się ze mną zgodzi, że to kolejna z zasad ułatwiających życie zwłaszcza początkującym graczom. W serii gier fantasy, odpowiednikiem koktajlu Mołotowa był Smoczy ogień. Ale ale ale, nie wystarczyło go sobie znaleźć i rzucić, co to to nie. Najpierw ocalały musiał znaleźć Smoczą żółć i pochodnie, następnie taką smoczą żółć należało rzucić \ rozlać na strefę na planszy, no i ostatecznie odpalić pochodnią – fajne co? Tak, ale dużo bardziej skomplikowane i trudne do zrobienia, zwłaszcza kiedy na planszy roi się od nieumarłych, na czele ze ścigającą Cię Abominacją, a Ty latasz po pomieszczeniach i szukasz tej przeklętej pochodni 😉
  • Dodano klika modyfikacji w trybach gry – fajna sprawa pomimo, iż gra sama w sobie daje multum możliwości do stosowania, tak zwanych Home Ruless. Twórcy od razu dorzucili kilka gotowców:  zmiany typu festiwal abominacji, czyli wesoły tryb, w którym na planszy może być więcej niż 1 abominacja, samochody,  czyli taki zombicarmagedon na planszy, utrudnione strzelanie w strefach mroku (no hej w końcu jest ciemno co nie? więc niezależnie jakiej broni używasz do trafienia wymagane jest wyrzucenie 6 na kości).
  • Poprawiono umiejętności ocalałych tak, aby dopasować je do nowej wersji gry – tu ponownie kosmetyka.

Co znajdziemy w pudełku?

Co znajdziemy w pudełku? Oj dużo, dużo, dużo dobrego. Pudełko jest spore i ciężkie – w końcu musi pomieścić trochę plastiku. Do dyspozycji otrzymujemy łącznie 88 figurek!!! (to nie jest gra EKO-logiczna ;)), z czego 12 to figurki ocalałych (tak to nie błąd – w dotychczasowych wersjach serii Zombicide podstawowa wersja gry zawierała 6 bohaterów) i jedyne 76 „figsów” Zombiaczków – małych, dużych, grubych, chudych, szybkich, wolnych!!! Dla fanów figurek istny raj, a dla fanów malowania – niezłe wyzwanie. Dodatkowo mamy jeszcze 9 dwustronnych, dużych kafli terenu, które dają duże pole manewru w przygotowywaniu własnych scenariuszy. Jest to oczywiście bardzo na plus, ponieważ mocno wpływa na regrywalność tytułu.

Mój mały zestaw plus Danny Trejo.

Pozostając w kwestii regrywalności, wersja podstawowa gry zawiera 25 gotowych scenariuszy. I tu istotna uwaga – nie jest to jakaś super spójna kampania z epicką fabułą, ale dzięki temu możemy sobie skakać po misjach i dobierać je dowolnie ze względu na stopień trudności, czy czas trwania. Skoro mamy 12 figurek bohaterów, to oczywiście mamy dla nich karty postaci – z umiejętnościami i statystykami.

Usprawnienia…

Bardzo fajnym usprawnieniem jest dodanie przez twórców na rewersie karty opisu umiejętności danej postaci. Dzięki takiemu zbiegowi, nie trzeba wertować dość grubej instrukcji w poszukiwaniu wyjaśnienia dla danej umiejętności. Jeśli jesteśmy przy naszych ocalałych, to nie sposób nie wspomnieć o planszach graczy, z których seria zombicide również słynie. Są to plastikowe organizery, które wzorowo porządkują nam obszar gry i pozwalają na bezproblemowe zarządzanie postacią. No i do tego – jak to świetnie wygląda. Mamy tutaj znaczniki obrażeń, aktualnie używanych umiejętności, punktów adrenaliny (poprzednio punktów doświadczenia). No i oczywiście miejsce na ekwipunek – używany aktualnie i ten, który nosimy w tzw. plecaku oraz centralnie ułożoną kartę postaci. Wszystko elegancko spoczywa przed graczem, dzięki czemu gra i zarządzanie ocalałym, to czysta przyjemność.

Przygotowania…

Każdy gracz otrzymuje taki oto zestaw:

  • Figurka ocalałego.
  • Kolorowa podstawka pod figurkę (w zestawie jest 6 różnokolorowych).
  • Organizer gracza.
  • Elementy do oznaczania na organizerze (w kolorze podstawki pod figurkę – w zestawie mamy 48 znaczników w 6 kolorach czyli po 8 na jednego gracza).
  • Kartę postaci.
  • Startową kartę ekwipunku.

Karty, karty…

Istotną częścią gry są również karty. W pudełku znajdziemy 107 kart w formacie mini american 64 x 41,2 mm. 45 kart to ekwipunek (niebieski rewers), który możemy znaleźć podczas rozgrywki przeszukując pomieszczenia. Uwaga, bo poza sprzętem do eksterminacji zombii, znajdują się tam również przydatne przedmioty, ale też mniej przydatne poukrywane w ciemnościach zombiaki. Poza tym, mamy do dyspozycji również 11 kart podrasowanej broni (czerwony rewers – nazwa mówi sama za siebie), do znalezienia w specjalnych skrzynkach oraz 6 kart ekwipunku startowego (szary rewers)- z którym zaczynamy grę.

Jeszcze więcej kart…

Resztę kart stanowią karty Zombie (razem 44 sztuki – 40 kart namnażania + 4 karty abominacji) i to one powodują pojawianie się niekiedy pokaźnych ilości zombii. Ot tak wiecie, czasem pojawi się:

  • 1 może 3 zwykłych szwendaczy – „pff – potrzymaj mi piw…ee herbatę zajmę się nim”.
  • 2 szybkich biegaczy – „mhm tu już zaczyna się zabawa. Skubańce mają 2 akcje i dość szybko się zbliżają, a w najgorszym przypadku potrafią podejść i od razu uderzyć – auć”.
  • Grupka 4 spaślaków – „ok, jak się nazywają tak wyglądają no i przez to trudno ich ubić (potrzebna jest broń zadająca co najmniej 2 obrażenia) – przecież kijkiem tego nie ruszysz”.
  • 1 wielka Abominacja – „huston we have a problem… – tu pomoże tylko odpowiedni koktajl, koktajl Mołotowa!”

Pozostała zawartość zestawu podstawowego, to 71 różnego rodzaju żetony (pojazdy, drzwi, hałasy, skrzynki i strefy namnażania) oraz moje ulubione kości. Dokładniej 6 sztuk klasycznych K6 (które jak się domyślacie z poprzedniego artykułu o tuningu gier od razu wymieniłem na „fajniejsze”).

Mechanika – serce gry.

Można pokusić się o stwierdzenie, iż rdzeń mechaniki gier z serii Zombicide nie zmienił się praktycznie od początku swojego istnienia. Z pewnością fani serii się ze mną zgodzą. Jednakże każda z serii wprowadzała jakieś elementy usprawniające lub delikatnie modyfikujące rozgrywkę, ale o tym później. Rozgrywka oparta jest o scenariusze, które definiują jak wygląda plansza (układ i ułożenie poszczególnych kafli), gdzie znajdują się skrzynki do podniesienia, czy inne elementy takie jak cele, oraz przede wszystkim opisuje warunki wygrania scenariusza. Warunków porażki nie trzeba chyba opisywać, bo każdy się domyśli? W dużym skrócie – wystarczy zginąć.

Przebieg gry opiera się o nieskomplikowany cykl, składający się naprzemiennie z 2 faz:

  • Fazy gracza – w której ocalali wykonują swoje akcje.
  • Fazy zombie – w której (niespodzianka) zombie robią swoje.

Faza Ocalałych…

Na początku rozgrywki każdy z naszych ocalałych ma do wykorzystania 3 akcje. Ilość ich zwiększa się wraz z „rozwojem” postaci.  Na co możemy wydawać punkty akcji? Ha, możemy zabić nieumarłego delikwenta (wiecie, taki tam abstrakt myślowy) tzn. fachowo rzecz ujmując podjąć próbę ubicia. Możemy się poruszyć, przeszukać pomieszczenie, zreorganizować swój ekwipunek lub dokonać wymiany z innym ocalałym. Możemy podnieść skrzynkę z bronią lub inny obiekt wynikający z celu danego scenariusza – proste i intuicyjne.

Kiedy każdy z graczy aktywuje swojego ocalałego (lub ocalałych) i wykorzysta wszystkie przysługujące mu akcje. Faza graczy się kończy i przechodzimy do fazy Zombie.

Faza Zombie…

Tutaj zasada jest również prosta. Najpierw aktywujemy zombiaki, które są na planszy, a później zgodnie z kolejnością stref namnażania dodajemy nowe. W tym przypadku zasada „im więcej tym lepiej „- nabiera zupełnie nowego znaczenia, bo niekoniecznie się sprawdza. Zombi jak to Zombi, mają jeden cel – zrobić nam krzywdę lub dojść do nas. Poruszają się w kierunku ocalałych – priorytetowo do tych, których widzą lub tam, gdzie jest najgłośniej. Bo przecież ocaleni nie są assasynami, którzy bezszelestnie poruszają się po planszy.

Jeśli chodzi o walkę, to mamy tu do czynienia z prostym i bardzo czytelnym system. Ot, po prostu masz kartę z ekwipunkiem, która wskazuje iloma kośćmi rzucasz. I tak możesz rzucać 5 kośćmi, ale trafiasz tylko na wynikach 5 i 6 (trochę mało, ale jednak jest szansa). Są też bronie z odwróconą statystyką, gdzie rzucasz tylko 1/2 kośćmi, ale trafianie jest na wynikach 3,4,5,6 – i co wybierzesz? Większą jatkę, czy może większą precyzję?

I tak właśnie wygląda rozgrywka w Zombicide – prawda, że nie brzmi skomplikowanie? Oczywiście przedstawiłem podstawy rozgrywki, a diabeł tkwi w szczegółach. Spokojnie jednak – nie macie tu tysiąca przeliczników, mnożników, algorytmów ruchów przeciwników – co dla jednych będzie zaletą, dla innych wadą. Nie mniej jak wspomniałem wcześniej, dość obszerna instrukcja zawiera bardzo dokładne wyjaśnienie wszelkich niuansów i szczegółów gry. Napisana jest przejrzystym i co ważne przystępnym językiem, a ponadto zawiera wiele dodatkowych omówień w postaci ilustracji i przykładów.

Wrażenia z gry.

Zacznę od tego, iż Zombicide 2 ed. był moim pierwszym Zombicidem. I przyznam szczerze, tak całkowicie bez bicia… kupili mnie od pierwszej rozgrywki. Zastanawiam się, dlaczego tak długo zwlekałem z przetestowaniem tej gry. Może przeraziła mnie liczba graczy potrzebna do rozgrywki? Może ilość rzeczy do kontrolowania podczas rozgrywki? A może cały ten ogrom gry? Nie umiem do końca odpowiedzieć na to pytanie. Jednak z perspektywy czasu stwierdzam, że te obawy były bezpodstawne. Nie będę się starał przekonać Was, że to najlepsza, najgenialniejsza i bezbłędna gra ameritrashowa. Nie, nie  i jeszcze raz nie 😉

Jeśli nie lubisz gier, w których mechanika bazuje na rzucie kością oraz dociąganiu losowej karty -Zombicide nie jest dla Ciebie. Jeśli to Ci nie przeszkadza i czasem lubisz wpaść w grupkę zombi z odpaloną piłą mechaniczną. Przy okazji licząc na krwawe żniwa – jest to gra dla Ciebie. Jeśli w rzeczywistości później litościwie patrzysz na współgraczy. Liczysz na ich pomoc – bo jednak rzuty nie poszły tak epicko, jak myślałeś – jest to gra dla Ciebie :D. W Zombicide sercem rozgrywki jest zarządzanie ryzykiem. Poruszając się po planszy, szukasz ekwipunku i starasz się nie wchodzić Zombiakom w pole widzenia. A już tym bardziej w pole rażenia. No i oczywiście walczysz. Wszystko po to, by osiągnąć cele scenariusza.

Uwaga, może być kontrowersyjnie…

Uwaga, teraz trochę kontrowersji. Jest to moja prywatna opinia i nie musicie się ze mną zgodzić. W mojej ocenie, gra nadaje się dla 1 gracza (łał). Nadaje się też dla 2 i 3 i więcej – ostro co? 😉 Nie występuje tu w zasadzie problem skalowania rozgrywki w zależności od ilości graczy, ponieważ  wszystko wygląda tak samo. W grze bierze udział 6 ocalałych. Tak naprawdę zmienia się jedynie fakt, ilu z nich przypadnie do kontrolowania na jednego gracza. Najoptymalniejszy układ, to 3 graczy – gdzie każdy kontroluje po 2 postacie. Tak wynika z moich obserwacji i tak najzwyczajniej gra się najwygodniej. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zagrać w więcej lub mniej osób. Osobiście najczęściej gram solo lub w 2 graczy i też mam sporą frajdę z gry. Zmienia się jedynie ilość rzeczy do ogarnięcia i pilnowania.

Znam osoby, które mówią: „Zombicie? Niee no bez 3 graczy w ogóle do tego nie siadaj, nie ma sensu” – ok jest w tym trochę racji. Ale jak wspomniałem wcześniej – ja najczęściej gram sam i bawię się doskonale. Dodatkową zaletą jest to, że jak się już znajdzie więcej osób, to śmiało mogę wyciągnąć ten tytuł. Nawet 6 osób zagra bez żadnych dodatkowych rozszerzeń.

Podsumowując.

Użyłem sformułowania, iż seria Zombicide kupiła mnie od razu. Dlaczego? Począwszy od świetnego wykonania, przez sposób prowadzenia rozgrywki, a na super zabawie wynikającej z gry kończąc. Gra jest prosta mechanicznie, ale nie prostacka. Rozgrywka jest dynamiczna, a plansza w ekspresowym tempie zapełnia się Zombiakami. Sytuacja zmienia się z rundy na rundę, w pewnym momencie może dojść nawet to tzw. „procesu przegrzewania zwojów mózgowych” – tak… zdarzyło się nawet i tak. Ponadto gra jest wręcz stworzona do wprowadzania dodatkowych reguł, modyfikacji istniejących, czy nawet wprowadzania niektórych z poprzednich serii.

Na pewno wpływ na moją opinię ma fakt, iż osobiście jestem wielkim fanem gier, w których mamy możliwości rozwoju postaci. Dorzućmy do tego asymetryczne umiejętności różnych bohaterów i zbieranie różnego rodzaju ekwipunku z jakiego później korzystamy. Bach! Mamy niemalże przepis na moją ulubioną grę. W tą koncepcję zombicide wpisuje się idealnie.

Nie, nie to jeszcze nie koniec…

Na często zadawane pytanie, od której części Zombicide zacząć swoją przygodę z serią? Cóż – jeśli nie jest obojętny Ci „setting” (średniowiecze, kosmos, współczesny), wybierz właśnie tą edycję. Jeśli Cię wciągnie, to niestety najprawdopodobniej kupisz też inne 😉

Tak jak wspominałem, każda część wnosi do gry jakieś ciekawe nowe elementy. Jako ciekawostkę opowiem Wam o kilku z nich:

  • Średniowiecze/fantasy – mamy do dyspozycji pancerze, tarczę (można się bronić przed atakiem Zombii). Dodatkowo poza broniami ręcznymi i dystansowymi mamy ofensywne czary i zaklęcia dające dodatkowe możliwości. No i śmiercionośny trebusz i kusza (Zielona Horda, Nie zazna spokoju kto przeklęty).
  • Kosmos/space – ciekawa opcja skupionego ognia. Postać może skupić swój atak na jednym wrogu, dzięki czemu może zadawać większe obrażenia – trafienie = +1 obrażenie. Są zdalnie sterowane roboty i wieżyczki, możliwość zamykania drzwi przed obcymi i ciekawa mechanika pleśni.
  • Western – choć jeszcze nie wydany, już wiemy że pojawią się  m.in różne klasy postaci, czy chociażby wierzchowce.
  • Współczesne/modern – poza licznymi usprawnieniami, o których już pisałem, czekamy na informację od naszego rodzimego wydawcy gry na temat dodatków. Mają one wprowadzić pełnokrwistą kampanię oraz m.in tryb dnia i nocy (który w założeniach brzmi genialnie).

„Pokaż mi jak zabijasz zombie, a ja powiem Ci kim jesteś.”

Ellie (opis pochodzi z instrukcji gry)

Tyle z mojej strony. Mam nadzieję, że udało mi się Was zaciekawić tematem serii Zombicide. Na mnie już czas, wracam do gry 🙂 Jak mówi staropolskie porzekadło, delikatnie zmodyfikowane na potrzeby tekstu…”Człowiek, człowiekowi wilkiem, a Zombi, Zombi Zombi…” 😉

Info…

Gra przeznaczona jest dla 1 do 6 graczy. Czas rozgrywki około 60 minut. Chociaż jest to mocno uwarunkowane scenariuszem, jaki rozgrywamy, ale jest to minimum, aby spokojnie zagrać. Wiek od 14 lat, natomiast trudność\złożoność, zgodnie z serwisem BGG to 2,44/5. Więc mamy do czynienia z takim średniaczkiem – z czym się w pełni zgadzam.

Wpis sponsorował Danny Trejo! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *