Konsternacja?
Brzdęk! Jakiś czas temu miałem okazję posłuchać kolejnego odcinka podcastu Planszulting w którym padła bardzo ciekawa teza na temat mechaniki deck-buildingu. Otóż prowadzący tą audycję oznajmili, że deck-building się skończył, Dominion Donalda X. Vacarino zrobił co miał zrobić. Kilka kolejnych tytułów powieliło ten silnik dodając własne usprawnienia – patrz: Legendary, Ascension, Aon’s End i do piachu.
Obecnie deck-building według opinii tych Panów ma rację bytu jako część składowa gry, jeden z jej mechanicznych elementów. Nie bardzo rozumiałem ten wniosek. Przez lata miała styczność z „czystymi” deck-builderami – mniejszymi jak Star Realms, Dolina Kupców czy większymi – wspomniane Legendary lub Dominion. Mechanikę tą polubiłem niezwykle. Cały czas szukam przede wszystkim takich tytułów, a już mam za sobą kontakt z wieloma ciekawymi grami.
Brzdęk, tzn. Eureka!
W końcu zrozumiałem o co chodzi Planszultingowi, kiedy natrafiłem na Brzdęk. Początkowo, rozpieszczony wieloma partiami w różne tytuły nie zwróciłem uwagi na „podopiecznego” Lucrum Games. Ot kolejny deck-building w klimacie smoka i lochów. Widziałem to już w Kamieniu Gromu-pomyślałem.
Myliłem się jednak, to tutaj właśnie deck-building stał się kołem zamchowym całej rozgrywki, modus operandi poczynań naszych śmiałków chcących wyrwać skarb i bezpiecznie wyjść na powierzchnię.
Tu – mała dygresja. W zachwycie na innowacyjnością Brzdęka zapomniałem o mniejszym i starszym tytule. Chodzi o Wiertła, Skały, Minerały – tutaj także deck building napędzał nasze starania o odkrycie jak najlepszych zasobów na planszy. Niestety, gra niesłusznie trochę została zapomniana przez większość planszówkowego świata.
Wracając do Brzdęka – ujęła mnie cała historia śmiałków, którzy mimo czujnego smoczego oka i tak starają się zakosić skarby i zwiać. Ale nie ma róży bez ognia, smok kłapie czasem pyskiem i potrafi dziabnąć! Mechanika kostek (brzdęków) jako hałasu, który może wkurzyć bestię (losowanie z worka) wywołuje dreszczyk emocji podobny do ekscytacji kiedy przy dobieraniu kart wejdzie nam właśnie na rękę to co chcieliśmy! Wspaniałe i ożywcze!
Idą Brzdęk w Brzdęk.
Lucrum Games zlokalizowało nam dwa szlagiery od Renegade. Są to Brzdęk: Nie drażnij smoka oraz Brzdęk: Raban w próżni. Powiedziano i napisano już wiele na temat tych gier i świetnie. Tylko wśród gawiedzi pojawiło się przez to pytanie – co wybrać?
Wersja fantasy, która doczekała się już dodatków z pająkiem, mumią, w sfinksie, w wodzie,itp. – mnogość plansz i ich zróżnicowanie zdaje się kroczyć drogą Wsiąść do Pociągu.
A może wersje Sci-fI? Z modularną planszą, nowymi rozwiązaniami na planszy, przez to cięższymi zadaniami jakie stoją przed naszymi śmiałkami (np. odkodowywanie klucza).
Hmm. Ja widzę to tak. Na przykładzie mojej rodziny, potem ekipy planszówkowej. Sytuacja jest zróżnicowana i nie ma jednoznacznej odpowiedzi. A może jest?
Czujesz? Siarka?
Brzdęk: Nie drażnij smoka to wersja, która skradła serce całej mojej rodzinie. Kto nie lubi historii o Bazyliszku, rycerzach, skarbach. Niski próg wejścia, proste zasady – po prostu bierz co najcenniejsze i uciekaj, obłędne wykonanie (grafiki i zabawne teksty na kartach), wiele możliwości, które jednak nie przytłaczają. To kluczowe argumenty za tą opcją na początek.
Co ciekawe, nuda pojawiła się dość szybko mimo dwustronnej planszy. Jednak ja odczytuję to jako dobry znak. Gra jest prosta i ma potencjał na rozwój (mam doskonały przykład w postaci Legendary Marvel i jego ciągle nowych rozszerzeń). Na szczęście nie było trzeba długo czekać na ruch wydawniczy Lucrum Games. Każda nowa plansza z dodatku, każdy nowy zestaw kart wywoływał wśród rodziny dreszcz emocji, oczekiwania. Jednocześnie mieliśmy poczucie goszczenia na stole starego, dobrego znajomego. Wiemy co i jak, jest zaledwie kilka różnic, np. mechanika Plusk, wydobycie złota lub klątwy Mumii. Jest tu świetny balans pomiędzy „stare, ale jare” i „to idzie nowe”.
Dla nas Brzdzęk: Nie drażnij smoka wraz ze wszystkimi dodatkami stał się „gateway’em” ,przez który chcemy wprowadzać osoby niezaznajomione z grami planszowymi. Tak jak wspomniałem wyżej – kolejne plansze to model dobrze sprawdzony przez taki klasyk jak Wsiąść do Pociągu. I tu też świetnie to będzie funkcjonowało. Oczywiście mogą zdarzyć się lepsze i gorsze plansze. Ale dzięki temu ta gra żyje i ma się świetnie. I to samo wróżę Brzdzękowi:Nie drażnij Smoka, zwłaszcza, że na horyzoncie w 2020 roku szykują się kolejne dodatki.
No to teraz w gwiazdy!
I gdzie w tym wszystkim jest Brzdęk w Kosmosie: Raban w próżni? Jest dla niego miejsce. Idealne. Po zachwycie jaki wywołał wersja ze Smokiem i dodatki, Brdzęk w Kosmosie wkroczył na polskie salony planszówkowe w glorii zwycięzcy, łamacza deck-buildingowych serc. Kiedy już byliśmy nasyceni rozróbami w lochach, na galeonie czy w piramidzie przyszedł czas na podróż do gwiazd.
I klimat jest tu odrobinę mroczniejszy, bo Lord Eradikatus to „villian” bardziej namacalny niż „jakiś” smok czy pająk. Co najmniej jak Darth Vader! I modularna plansza wydaje się bogatsza, a przez to trochę przytłacza mnogością pomieszczeń na początku. Sam setup jest bardziej skomplikowany – trzeba to wszystko poskładać, a elementy są dwustronne. I poruszanie po planszy jest bardziej wymagające. Nie można ot tak „zajumać” skarb i uciec. Trzeba najpierw odkodować klucze drzwi w odpowiednich miejscach. I uciec niełatwo, bo trzeba koniecznie dostać się do kapsuły ratunkowej, a zdarzy się, że przeciwnik sprzątnie ją nam sprzed nosa.
Te wszystkie elementy sprawiają, że Brzdęk w Kosmosie to wersja „next step” dla graczy już zaznajomionych z produkcją Renegade. Panuje przekonanie w świecie planszówkowym, że to ciekawsza wersja, taka gamerska. I tak i nie. Wersja fantasy, zwłaszcza z dodatkami nie ustępuje atrakcyjnością rozgrywki, tu geeki też będą się dobrze bawić. Z drugiej strony od razu jesteśmy rzucani na „Brzdzękową” głęboką wodę. Ktoś powie – modularna plansza-więcej możliwości już w podstawce. Zgoda – ale ja, zaprawiony w bojach ze smokiem, mając już za sobą wiele partii w kosmosie, jeszcze nie zmieniłem zalecanego przez instrukcję setupu planszy. Nie bójcie się – w drodze także dodatki do gwiezdnego Brzdęka! 🙂
Co czynić więc? Którą wersję Brzdęka wybrać?
Polecam jako ociec nerd i propagator planszówek wśród nieplanszówkowych „mugoli” Brzdęk:Nie drażnij smoka jako wstęp do tego nietypowego podejścia do deck-buildignu, ale koniecznie potem zaopatrzcie się w dodatki. Jest wiele, różnych głosów, który brać, a który nie. Wierzcie mi, jeśli wejdziecie w świat Brzdęka to i tak w końcu kupicie wszystkie, a w tej chwili macie w ofercie: Klątwę Mumii, Mokrą Robotę oraz Ekspedycję po złoto i pajęczyny. Nowe plansze, nowe karty, nowe meeple.
Natomiast Brzdęk w kosmsosie:Raban w próżni to naturalna ewolacja po przygodach ze smokiem. Trudniejsza w poruszaniu się na planszy, bardziej mroczna w moim odczuciu, dająca poczucie gry już w tytuł nieco bardziej zaawansowany, bardziej bliski geekowi z mocniej odczuwalnym klimatem Sci-Fi. Choć tej kwestii nie przeceniałbym tego za bardzo, bo ja po wielu partiachch w Brzdęk w Kosmosie wole jednak wracać z Filipem do wersji ze Smokiem i dodatkami. Bardziej to czujemy po prostu.
Niemniej – seria Brzdzęk to fenomen. Znów ktoś wziął znaną wszystkim mechanikę i zrobił z tym coś nowego, innego. Ubrał to w dobrze wszystkim popkulturowe szaty – czy to przysmolone smoczym oddechem czy zmrożone kosmiczną próżnią. Nieważne! Ważne jest to, że Brzdzęk bardziej łączy niż dzieli! Brawo Lucrum Games!
A wspominałem, że Renegade już wypuścił Brzdęk: Legacy? 🙂
Czy gra jest odpowiednia dla dzieci? Oczywiście, gra jest prosta i łatwa w wytłumaczeniu. Nadaje się idealnie na rodzinne granie. Uczy ona nasze pociechy nie tylko planowania, ale również strategicznego i przestrzennego myślenia.
Czy są treści kontrowersyjne? Brak.
Tytuł: Brzdęk (Nie drażnij smoka, Raban w kosmosie, Ekspedycja po złoto i pajęczyny, Mokra robota, Klątwa mumii)
Autor: Paul Dennen
Ilustracje: Rayph Beisner, Derek Herring, Ratislav Le, Paul Ramos
Wydawca: Lucrum Games (org. Renegade)
Wiek: 12+ (spokojnie 8+)
Liczba graczy: 2-4 graczy
Czas: 30-60 minut
Bardzo dziękujemy! Zaufało nam kolejny raz i wsparło egzemplarzami recenzenckimi wydawnictwo:
Tata Filipa, geek, komiksomaniak i planszowy świr. Zagram zawsze, przeczytam wszystko.