Strzelanki dla dziecka? Temat nieco kontrowersyjny.

Parę tygodni temu w oko wpadł mi jeden artykuł na gazecie.pl, który polecam, bo akurat uważam za bardzo aktualny, szczególnie że wielu obecnych rodziców to niegdysiejszy i/lub obecni gracze.

NIE POZWALAM GRAĆ SYNOWI W STRZELANKI, CHOĆ SAM W JEGO WIEKU GRAŁEM. JESTEM HIPOKRYTĄ?

Jego autor, Michał Strzałkowski opisuje w nim pokrótce swoje doświadczenia z grami komputerowymi (GTA, Wolfenstein, Mortal Kombat, Doom, Carmageddon) kiedy był dzieckiem, aby zaraz potem wyjaśnić dlaczego swojemu 10-letniemu synowi GTA V (i innych brutalnych tytułów) nie kupi, mimo iż sam nie jest wychowanym przez gry, biegającym po mieście z siekierą w ręku psychopatą.

Rzut oka na to jak wyglądają najbardziej kontrowersyjne z powodu brutalności współczesne tytuły. I jednak nie mam wątpliwości, że odmowa zakupu brutalnej gry to jednak normalna reakcja. Poziom realizmu w dzisiejszych produkcjach to już majstersztyk. To już nie jest dwuwymiarowy „Street Fighter”, to nie są płaskie tekstury z „Wolfensteina”, to nie jest umowna kreska wczesnych części „GTA” ani kanciasty ruch postaci z „Dooma”. Coraz mniej już jest tej bezpiecznej umowności, coraz bardziej zbliżamy się grafiki przypominającej swoją płynnością prawdziwy świat. Nawet jeśli akcja dzieje się na odległej planecie Sera („Gears of War”), w starożytnej Grecji („God of War”) czy polu bitwy z II wojny światowej („Call of Duty”). Choć dalej nie winię gier wideo za całe zło tego świata, to jednak wolę, żeby mój 10-latek raczej poskakał sobie po „Little Big Planet”.

…i trudno się z nim tutaj nie zgodzić. Faktycznie postęp graficzny jest kolosalny i oczywisty. Łatwo można sobie wyobrazić nawet 12-latka, który budzi się w środku nocy ze strachu bo śnił mu się potwór z gry Agony, Outlasta (nigdy więcej w to nie zagram!) czy chociażby z nowego Dooma, a o wiele trudniej, jeśli śniłyby mu się sceny z pierwszego GTA (jakkolwiek na swój sposób brutalnego).

Pamiętasz co śpiewali Hare Krishna? Oczywiście, że pamiętasz.

Podejrzewam, że jestem z Panem Michałem w podobnym wieku, bo sam również grałem w te same tytuły już za dzieciaka, ale najbardziej wbiły mi się do głowy takie tytuły jak Mortal Kombat z flagowymi Fatality, Blood 2 gdzie krew bryzgała dosłownie na wszystkie strony, Carmageddon no i oczywiście GTA (to jest flagowy przykład przeciwników gier komputerowych), w którym gdy misje były za trudne, po prostu rozjeżdżałem przechodniów i strzelałem do policji. Dorzuciłbym jeszcze Diablo ale to bardziej pasuje jako przykład dla przeciwników satanizmu (chociaż ta gra obok satanizmu nawet nie stała) niż brutalnych gier jako takich.

Pierwsze 5 minut Blood 2

Czy to wpłynęło na mnie? Hmm…socjopatą nie jestem, krzywdy nikomu bym nie zrobił, psa bym nie skrzywdził, więc pod tym względem chyba nie. Czy wpłynęło to na moją wrażliwość? Pewnie, że tak. Siłą rzeczy, to co kiedyś na mnie robiło wrażenie, już nie robi. Jak się człowiek naogląda strzelania do przechodniów, mordobicia i flaków to potem już się do tego przyzwyczaja i trudniej zszokować. Co nie znaczy, że jestem jakimś nieczułym fiutem odpornym na wyrządzaną komuś krzywdę.

Postal 2. Tu można było robić wszystko. Co ciekawe gra mnie szybko nudziła.

Idealnym przykładem, jest mój serdeczny przyjaciel, absolutnie zdrowy psychicznie człowiek, nie skrzywiony społecznie przez gry komputerowe, z którym jednak nie ma sensu grać w straszne gry czy oglądać straszne filmy bo go po prostu w ogóle nie ruszają. Dla mnie przerażająca mini-gra (swego czasu dostępna) na PS4 pt. „P.T.” (obejrzyjcie na youtube gameplay!), dla niego była najzupełniej w świecie nudna, podczas gdy ja trzęsłem się jak mała dziewczynka.

P.T. by Hideo Kojima

Kiedy więc pozwolę własnemu dziecku grać w…nazwijmy to – krwawsze gry? I w jakie konkretnie? Decyzja ta jest u mnie na razie odłożona w czasie, bo moja córka ma zaledwie dwa latka – pewnie w ciągu najbliższych 10 lat będzie miał miejsce kolejny postęp technologiczny, kto wie czy wtedy nie stanę przed dylematem czy kupić córce nowy system VR (virtual reality) do jeszcze realistyczniejszej rozgrywki. Ale jeśli miałbym decyzję podejmować już teraz to musiałbym przeanalizować moje „rozgrywki”.

W pierwsze gry zacząłem grać mając chyba 7 lat. Owszem była to Amiga500, pamiętam z tego okresu chyba 7 gier na krzyż ale był tam m.in. pierwszy Mortal Kombat, który – bądź co bądź – miał w porównaniu z takim GTA grafikę super realistyczną (w końcu postacie modelowane były na prawdziwych „aktorach”). Gdy już miałem dostęp do pierwszego „peceta” to przypominają się wspomniane już Blood 2, Quake 2, Aliens versus Predator i oczywiście GTA, które wtedy przypominało nieco bardziej hardcore’ową platformówkę niż zabawę w kryminalistę. Później doszły inne tytuły, Soldier of Fortune, nowe GTA, Postal 2 i cała masa innych. Ostatecznie całkiem sympatyczny ze mnie człowiek, że pozwolę sobie na klepnięcie się po plecach. Czy chciałbym by moja córka zaczynała od pierwszego Mortal Kombat w wieku 7 lat? Kurde, pewnie że nie. Paradoksalnie, w dzisiejszych czasach – kiedy brutalnością ociekają nie tylko gry ale nawet bajki dla dzieci, kiedy nagość choćby w reklamach jest na porządku dziennym – wydaje się jakby czymś niedorzecznym byłoby danie dziecku „krwawej” gry. Już w wyobraźni słyszę pukanie TVN Uwaga! do drzwi.

To jeszcze nie najgorsze Fatality z serii.

To z kolei jest już hipokryzja, której nie cierpię ale tu muszę się uderzyć w pierś. Czy to brak zaufania do córki czy do własnych umiejętności wychowawczych, że zabroniłbym dziecku gry z 1992 r.?

Cholera wie. Argumentem Pana Michała jest postęp graficzny i realizm w obecnych grach i jest to niewątpliwie argument by dzieci trzymać z dala od agresji w grach, lecz stare gry też nie są lekkie (jak widać na obrazkach powyżej). Myślę, że zacznę to robić stopniowo. Powiedzmy 12 lat, i zaczęlibyśmy od…*rzut okiem na bibliotekę gier Steam* Jedi Knight 2. Jest walka z Imperium ale w dosyć…przystępnej formie. Oczywiście po drodze będą inne gry, nawet się nie łudzę, że uda mi się przetrzymać dziecko do 12 roku życia bez grania na konsoli w Lego czy Crasha Bandicoota, z tym że to zupełnie inna para kaloszy. A Wy jakie macie zdanie? Dajcie znać w komentarzach bo temat bardzo interesujący!

2 komentarze

  1. Syn 11 lat i obraża się na mnie bo nie kupię mu GTA V. Ze łzami w oczach zarzuca nam bycie złymi rodzicami bo uważamy ze jeszcze za wcześnie na COD WW II. No i oczywiście jesteśmy nienormalni bo nie chcemy żeby grał w Asassins Creed.

    1. GTA V dla 11 latka to za wcześnie i macie rację! Nawet pominąwszy kwestię samej agresji, mordowania itp. to tam są elementy sexu, które bym wolał odpuścić dziecku tak młodemu. CoD…hmm…może niech pozna nieco historii? Chociaż to w sumie też drastyczny materiał…o AC się nie wypowiem, bo nie grałem w żadną część, ale wiadomo – zabijanko…cholera może jakieś strategie? Ja wiem, że to inna para kaloszy ale też rozrywka! – jeśli młody nie zna jeszcze hiper angielskiego to możę taki WarCraft 3? Niby wojna ale taka fantazyjna co by nie mówić….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *