Superman to postać ikoniczna. Wręcz posągowa. Przez lata swojego istnienia na kartach komiksów, na taśmie filmowej czy srebrnym ekranie był przepuszczany przez wszelakie filtry. Czasy się zmieniały a wraz z nimi Człowiek ze Stali.
Jednak w pewnym monecie poczułem zmęczenie tą postacią, coś co w moich oczach dotknęło także Batmana i trwa niestety nadal. Ostatnim pamiętnym wydarzeniem dla mnie była śmierć Supermana, a potem rzesza złoczyńców nie potrafiła nadać nowej barwy ostatniemu synowi Kryptona. Pewnym uśmiechem w moją stronę były nowe ekranizacje filmowe Supermana czy jego gościnne występy w serialach. Ale to serie komiksowe dźwigają dla mnie ciężar kreacji tej postaci, a z tym było nadal ciężko według mojej opinii..
Do czasu jednak. Pojawiło się bowiem odrodzenie. DC Odrodzenie i pokazanie Clarka Kenta zupełnie z innej perspektywy.
Uczłowieczono nam tego bohatera, dano rodzinę, Clark przestał udawać fajtłapę, był teraz pełnowymiarowym ojcem, a Lois Lane przestała zgrywać bohaterkę – została matką. Nowego wymiaru nabrały potyczki ze złoczyńcami, bo często ich działania promieniowały na rodzinę Kentów. Jon, Kent junior okazał się po prostu fajnym chłopcem, w którym ja widzę swojego własnego syna.
Wszystko pięknie ładnie, ale po co ten wstęp? Po to, aby polecić Wam pozycję „Superman Action Comics – Efekt Oza”. Wkręciłem się w nowy status quo Supermana, jego umocowanie w rodzinie, ale znów coś zaczęło mi doskwierać pewna monotonia, a czasami totalny miszmasz jak w pojedynku z Mr. Mxyzptlk w tomie „Superman – Odrodzony”, który średnio polecam swoją drogą.
Efekt Oza
Natomiast jeśli chodzi o „Efekt Oza”, to tutaj sprawa zupełnie inaczej. Na świecie panuje chaos w pewnym celu, w pokazaniu Supermanowi, że ludzkość na niego nie zasługuje. Gdzieś jest lepszy świat dla jego rodziny. Ludzie postawieni przed wyborem zawsze wybierają ciemną stronę (ups!). Panuje istna apokalipsa, której nie zaradzi nawet cała Liga sprawiedliwości, a mimo to….
O nie nie. Zero spoilerów. Przeczytajcie sami ten tom. Na plus – ciekawy motyw z Kryptonem. Za scenariusz odpowiada niezawodny Dan Jurgens, który w mojej opinii „umie Supermana” najlepiej ze wszystkich od lat. W końcu to on stworzył „Śmierć Supermana”. Rysunki przednie w wykonaniu Viktora Bogdanovica. Warto zwrócić szczególną uwagę na panele, gdzie postać Supermana jest narysowana wręcz w sposób plakatowy, nawiązujący do złotej ery komiksów, ale jednak z nowoczesnym sznytem, jak np. konfrontacja słowna Clarka i Mr. Oza. Jakość wydania to klasyczna perfekcja Egmontu. Mi pasuje.
Po lekturze odetchnąłem. Moje „uff” było wyrazem uznania, dawno nie czytałem tak dobrej pozycji o Człowieku ze Stali. Miks wątpliwości natury superbohaterskiej i rodzicielskiej to rewelacyjna konstrukcja. Czuję bliskość z Clarkiem jako ojcem syna oraz jego wątpliwości patrząc na współczesny świat.
Wielkie dzięki! Egzemplarzem recenzenckim wsparła nas:
Tata Filipa, geek, komiksomaniak i planszowy świr. Zagram zawsze, przeczytam wszystko.