W trakcie ostatnich dni chodziłem nakręcony i podjarany, jakbym znowu miał 12 lat i czekał w końcu na otwieranie prezentów w gwiazdkę. Oprócz tego co wieczór ku „uciesze” żony, po pracy siadałem i jeszcze coś tam dziergać przy mojej prezentacji, by wszystko wyszło dobrze. Wszystko przez Pyrkon. Ten cholerny konwent, który rozrósł się w ciągu ostatnich lat do kolosalnych rozmiarów – nie jest to jeszcze Sand Diego Comic-Con ale mnie to zdecydowanie na plus, bo zresztą Comic-Conowy format konwentu chyba by mi nie odpowiadał…ale wróćmy do poznańskiego konwentu!
Piątek 18.05.2018
Ze względu na nagły atak kaszlu Zosi, mój piątek, dzień który wziąłem celowo dla Pyrkonu WOLNY od pracy by się spokojnie rano ogarnąć i na 14:00 być już na miejscu, stał się nagle dniem wolnym od pracy, spędzonym w domu z malutką, licząc na jej magiczne uzdrowienie za pomocą leków (bo przecież następnego dnia mieliśmy wspólny cosplay!!) i w oczekiwaniu na powrót żony z pracy bym mógł od razu wskoczyć do auta i jechać na miejsce radości, tęczy i jednorożców.
W końcu dotarłem, choć z opóźnieniem przez co ominęła mnie moja pierwsza prelekcja (chemtrails aaarghhh…). Na wstępie zaliczyłem halę dla wystawców, która z roku na rok wygląda coraz bardziej jak małe miasteczko. Żałuję przy tym, że wychowałem się w czasach gdy nie było AŻ TYLU rzeczy do kupienia, choć z drugiej strony jako osoba niezależna finansowo mogę sobie teoretycznie cokolwiek z tego kupić 🙂
Po hali wystawców udałem się do hali z grami PC/konsole gdzie było kolosalne stoisko Hearthstone, do tego kupa telewizorków z retro-grami, w tle ciągle ktoś grał w Just Dance (notatka dla siebie…kupić Nintendo Switch i Just Dance), a na stoliku obok leżały czasopisma z DAWNYCH LAT, w tym SECRET SERVICE!! Dla mnie wielki łał, od razu zacząłem kojarzyć posiadane numery i przeglądałem je w poszukiwaniu co ciekawszych smaczków, poniżej małe co nieco dla Was do poczytania.
Szlajałem się dalej, dotarłem do hali gdzie były zabawy dla dzieci (o tym za chwilę), hala z grami planszowymi, która wypełniona była po brzegi stolikami (wszystkie zajęte naturalnie), hala z wystawami Star Wars, figurki i zabawki (wielki szacun dla ManiacyFigurek.pl!), rozbity Tie Fighter, kantyna z Mos Eisley i inne atrakcje. W tym wszystkim mnóstwo ale to mnóstwo ludzi z czego lwia część była poprzebierana za postaci z dziesiątek universów.
W tym roku karnet 3-dniowy podrożał, wszyscy to zauważyli (chyba o 20zł) i nie każdemu to się spodobało. Dla mnie to magiczne 3 dni w roku, które są warte tej ceny, przy czym muszę przyznać, że było widać na co te pieniądze zostały przeznaczone. Większa ilość hal (czyli więcej atrakcji!), wielki telebim na zewnątrz jednej z nich, na którym można było obejrzeć na leżakach prelekcję z Auli, Sali Ziemia, czy Maskaradę lub pokaz ubrań alternatywnych, bez potrzeby stania w kolejce by znaleźć się w tych miejscach. Rewelka, tym bardziej że przez cały czas trwania Pyrkonu pogoda była idealna by czas spędzić na zewnątrz. A to tylko czubek góry lodowej z udogodnień, które wprowadzono w tym roku.
Sobota 19.05.2018
Sobota była dla mnie zupełnie innym dniem, a to dlatego że zabrałem na ten jeden dzień ze sobą żonę i Zosię by i ona się nieco nerdozowała (info: dzieci poniżej 6 r.ż wchodzą za darmo!) Już o 10 na miejscu, a Zosia dostała specjalną opaskę, na której zapisany był mój numer telefonu w razie zagubienia…no Zosi. Bardzo dobrze pomyślane, oczywiście nie planowaliśmy takiej „przygody”, ale dzięki temu byłem pewien, że jak ktokolwiek zobaczy włóczącego się miko-Morty’ego, to z pewnością się szybko dowiemy gdzie jest.
A to był też wyjątkowy dzień bo oboje byliśmy przebrani za Ricka & Morty’ego! Chyba ludziom na Pyrkonie się to spodobało, bo masa ludzi robiła sobie z nami zdjęcia. Kolorystyka się zgadzała, był portal gun, był lasergun, włosy też! Tu muszę podziękować mega uzdolnionej Chestter za przygotowanie dla mnie wigu, którego nie byłbym w stanie samemu zrobić. Jesteś wielka, wyszło kapitalnie!
Ale wróćmy do Pyrkonu…poszlajaliśmy się trochę by Zosia mogła wszystko zobaczyć, ciągle pytała „a dlaczego ta Pani jest tak ubranaaa?” i na każde pytanie musiała być odpowiedź, po którym padało kolejne pytanie. Gdy już zobaczyliśmy wspólnie wszystkie hale, udaliśmy się do strefy Bloku Dziecięcego, który zajmował 1/3 jednej z hal. Razem z żoną zauważyliśmy, że było to rewelacyjnie zorganizowane. Na miejscu trzeba było zarejestrować każdego rodzica i dziecko, wszyscy troje zostaliśmy wbici do systemu komputerowego i dostaliśmy po naklejce z tym samym numerkiem, wszystko sprawdzane przy wejściu i wyjściu, nie było więc mowy o tym, by ktoś przykładowo wyszedł z tej części z nieswoim dzieckiem. O czym dowiedzieliśmy się po chwili – była opcja zostawienia dziecka pod opieką ale woleliśmy tam pobyć razem, choć widzieliśmy kilkoro biegających dzieciaków – chyba bez rodziców.
W środku czekał nas domek z klocków, cały quasi-basen z klockami, strefa z Playmobil, gry i zabawy dla dzieci, teatrzyk, stoliki do malowania figurek i innych artystycznych dzieł, a także (moje ulubione) stoisko naukowe gdzie przemiłe panie pokazywały (i pozwalały samemu spróbować) pobawić się barwnikami, pipetkami i szklanymi probówkami. Turbo czad! Muszę sam tego spróbować w domu 🙂
Panie-opiekunki były obecne w każdej części pilnując by dzieci bawiły się bez wyrządzenia sobie jakiejś większej szkody. Przekrój wiekowy dzieci, które tam były mogę śmiało określić na 1-12 lat, więc każde dziecko znalazło tam coś dla siebie.
Zosia jak tylko tam weszła to mogłaby tam spędzić cały dzień. Nie nudziło jej się przebieganie od zabawki do zabawki, od klocków do innych klocków, a ja z żoną mogliśmy na sekundę usiąść i dać jej się wyszaleć 🙂 Potem wspólnie popróbowaliśmy zabaw laboratoryjnych by po dłuuugim czasie wyskoczyć coś zjeść. Na terenie MTP oczywiście były stoiska z jedzeniem, ale ostatecznie postanowiliśmy zjeść coś na zewnątrz, lecz zaraz potem wróciliśmy na Pyrkon, pochodziliśmy jeszcze trochę z kawą w ręku, lecz ostatecznie znowu wylądowaliśmy w Bloku Dziecięcym, który okazał się absolutnym musem dla Zosi. Żaden problem, ten dzień zresztą chciałem by przeżyła przede wszystkim ona, wszak Nerdads to nie tylko strona nerdów ale nerdów-ojców!
Bardzo bawiło mnie gdy mała widziała znajome postacie i cała podjarana domagała się zapoznania i zdjęcia, choć gdy przychodziło co do czego to okazywała się bardzo nieśmiałą dziewczynką 🙂 i tak też poznaliśmy m.in. Elsę z Krainy Lodu („chce do Let it go!”), Spider-Mana oraz Esmeraldę z Dzwonnika z Notre Dame.
Z Pyrkonu wyszliśmy ok.16:20, jakby nie było Zosia wstała o 6:30 tego dnia i od tamtej pory była non stop na nogach.
Po wejściu do auta zasnęła w 4 minuty i tak spała…13h, czyli do 5:30 w niedzielę. Jeśli to nie jest najlepszy dowód na to, że Pyrkon to miejsce wypełnione atrakcjami również dla małych dzieci to nie wiem co nim może być!
20 minut do domu, zostawić strój Ricka i wrócić na Pyrkon! Tym bardziej, że o 20:00 miała miejsce moja prelekcja, na której mówiłem o historii figurek kolekcjonerskich.
Zabawki dla dorosłych – od Kennera po Hot Toys
Sala może nie była pełna ale pusta też nie 🙂 Szczęśliwie stres zszedł ze mnie w momencie wypowiedzenia pierwszych słów, prezentacja działała zasadniczo bez zarzutu, a dźwięk podczas wyświetlania materiału video też się pojawiał więc rewelacja! Zeszło mi 43 minuty z 50 jakie mogłem wykorzystać, więc wszystko w czasie, a do tego powiedziałem wszystko co chciałem ze swojej 62-slajdowej prezentacji, która na waży 150mb!
Po tym jak już było po wszystkim razem z kumplem udałem się na wybrane prelekcje. Sala Naukowa jak zawsze jest oblegana na Pyrkonie i kolejki na nią są jednymi z największych podczas całej imprezy, toteż udało nam się wejść jeszcze na jedną prelekcję dot. Fantastycznej Erotyki, która zakończyła ten dzień o 24:00 🙂 Dość powiedzieć, że w domu zasnąłem w ciągu minuty.
Niedziela 20.05.2018
Ostatni dzień był już spokojniejszy, choć na moje nieszczęście jedna z prelekcji była tak oblegana, że czekając ok. 40min, mimo wszystko się na nią nie załapałem. Będąc następny w kolejce! To najbardziej boli, jedna osoba mniej i byłbym w środku. Niestety musiałem poczekać dobre 20 minut zanim ktoś z sali wyszedł i mogłem wejść ja. To stety-niestety związane jest z przepisami BHP, które w pełni respektuję. Na sali od dwóch lat może być tylko tylu słuchaczy ile jest miejsc siedzących. Pamiętam Pyrkony, gdy do sali wchodziło tyle osób ile się zmieściło, nieważne czy mieli siedzieć na glebie czy stać przez cały czas, przez co od ściany do ściany byli ludzie. Strach pomyśleć co by się działo w przypadku np. pożaru.
Tak czy siak, ja Pyrkon zamknąłem ze smutkiem o godzinie 17:00. Żałuję strasznie, że nie trwa to 7 dni, bo ten jeden weekend jest dla mnie czasem, gdy jestem mega mega szczęśliwy. Już od 8 lat.
Już w najbliższych tygodniach zacznę przygotowywać się na przyszłoroczny Pyrkon – zarówno pod względem prelekcji jak i cosplayu.
Poniżej zamieszczam nagrania pochodzące od innych pyrkonowiczów. Cóż…gdy oni kręcili, ja zajmowałem się w tym czasie córeczką – ale zrobili kawał dobrej roboty i chwała im za to!
Dziękujemy organizatorom i do zobaczenia 26-28 kwietnia 2019!
Ojciec nerd. Fan szeroko pojętej fantastyki. Od Gandaharu po Trylogię Thrawna. Entuzjasta machania mieczem świetlnym. Korposzczur.
O Panie relacja petarda!
Fantastyczna relacja 🙂 Pyrkon może trwać 7 dni, jeśli zechcesz zobaczyć jak powstaje od zera 😀 serdecznie zapraszam do zgłoszenia się na gżdacza i rozpoczęciu Pyrkonu już we wtorek, gdy zaczynamy montować całą imprezę. Bawimy się równie dobrze przed Pyrkonem, jak i w trakcie 😉 Ale uwaga – kto raz wstąpi w szeregi pomarańczowej armii, nie chce już jej opuszczać 🙂
Co za zaszczyt mieć zdjęcie z takim tatą i córką! Kilka dni szukałam tego Ricka i Morty’ego, którego żona zrobiła nam zdjęcie, natomiast my nie pomyślałyśmy o takiej pamiątce 🙁
Żeńskie wersje Ricka i Morty’ego pozdrawiają!
Przyznam się szczerze, że już na bramkach zauważyłam wasz cosplay i od razu zachwycona byłam malutkim Mortym, wtedy to moim głównym celem było podejście, kiedy tylko będę miała okazję i zagadanie. Pomysł na wspólny cosplay był idealny, z pewnością takim widokiem zauroczyło się wiele osób.