Któż nie zna przygód Dr Dolittle. Ta seria, która zaczęła się ukazywać w latach drugiej dekadzie XX w. ma swoje miejsce w sercach młodych czytelników. Przygód bez liku! Przyjaciół równie wiele. Wspomnijmy tu pierwszoplanowe postaci jak papuga Poli, małpa Czi-Czi, gęś Dab-Dab, pies Jip oraz ludzki asystent Stubbins.
Historie pełne ciepła, zrozumienia dla zwierząt uczą, że miarą człowieczeństwa jest nasz stosunek do braci mniejszych, jak wyrażał to Św. Augustyn. Nie liczy się gatunek, liczy się to jaki jesteś i co sobą reprezentujesz.
Dr Dolittle to wręcz idealny temat na ekranizację. Były pomniejsze animowane produkcje oraz współczesna filmowa seria z Gliniarzem z Beverly Hills w roli głównej. O ile gdzieś w kinach mignęła część pierwsza, tak drugie już nie dostąpiły zaszczytu dystrybucji kinowej.
Coś się kończy, coś zaczyna….
Co robić kiedy zbroja Avengera odwieszona kołek? Zejdźmy na ziemię, ale pozostańmy ekscentrykami. Pogadajmy ze zwierzętami…
Dokładnie. Po 10 latach obecności w MCU Robert Downey jr postanowił wejść w buty Dr Dolittle we własnej produkcji zrobionej z Marveloskim rozmachem. Przyznam, że dla mnie to było osobliwe doświadczenie obserwować tego znakomitego aktora w innej roli niż Tony Stark. Ale kiedyś trzeba pępowinę odciąć!
Wróćmy do filmu. O czym on jest? O przyjaźni, o miłości, o odpowiedzialności, o przygodzie, o stracie i zyskaniu czegoś ponownie, o dopełnieniu przeznaczenia i o tym, że pozory mylą!
Jak zachęcić młodych widzów do wizyty w kinie? Wyruszmy w morska podróż, pokażmy na ekranie kilka groźnych zwierząt, które w rzeczywistości są albo bojaźliwe, albo niezdarne, albo „niepoukładane” psychicznie, albo wręcz przeciwnie – w małej piersi wielki duch! Dziennik Kevina rządzi! (sic!)
Dr Dolittle w wydaniu Roberta Downey jr to historia o akceptacji świata takim jaki jest, godzeniu się na decyzje losu i próbie pójścia dalej. To w końcu efektownie nakręcone widowisko z masą efektów, ale z zachowanym klimatem bajkowej opowieści.
Odbiór?
Kino było pełne rodzin, dzieci co chwilę żywo reagowały na wydarzenia na ekranie. Seans pozostawia w sercu uczucie miło spędzonego czasu na filmie skrojonym idealnie pod familijnego odbiorcę z świetnie dobranym polskim dubbingiem. Ten film jest… dobry, fajny?
Chyba tak określiłbym go. Filip potwierdza. 🙂 To podobne odczucia jak po seansie Piotrusia Królika. Są momenty wzruszeń, radości, śmiechu, smutku i nostalgii, ale finalnie wszystko ma swój happy end i dostajemy morał. Nieważne co się stało, mimo wszystko warto pomagać innym dalej.
A jak ja patrzę na ten film jako fan ekranowego Iron Mana? Początkowo byłem skonsternowany, bo jednak wspomnienia wciąż są żywe. Mimika twarzy, spojrzenie… Gdzieś ten potrzaskany życiem Tony Stark przebija. Robert Downey jr stara się pokazać inną twarz. Z dobrym skutkiem w mojej opinii, bo interakcja ze zwierzęcymi partnerami daje powiew świeżości. Jednak dla mnie zawsze będzie gdzieś w oddali słychać świst przelatującego, któregoś z „Mark’ów”. 🙂
Nerdads.pl serdecznie poleca Dr Dolittle. To dobry pomysł na niedzielne popołudnie dla całej rodziny. Wejdźcie w ten kolorowy, zjawiskowy świat XIX wiecznej Anglii, a być może po powrocie z kina zaczniecie pod okiem Dr Dolittle rozumieć mowę zwierząt tak jak nieustraszony Stubbins? 🙂
Tata Filipa, geek, komiksomaniak i planszowy świr. Zagram zawsze, przeczytam wszystko.