Moje piątkowe wyjście na nowego Thora nie zaczęło się szczęśliwie. Umówiony na seans o 20:40, z lekkim sercem podjechałem na parking o 20:45, by 5 minut później, przy pani bileterce zorientować się, że pomyliłem kina. Krwiste mięso popłynęło z mych ust (i Ty potem nimi dziecko w czółko całujesz!?), jednocześnie mobilizując moje ciało do sprintu i zasuwania (w granicach rozsądku) autem przez miasto. W międzyczasie przeszła mi przez głowę myśl czy by sobie tego seansu nie odpuścić. Spóźnisz się, stracisz kluczowe minuty filmu o bohaterze, którego i tak nie kochasz, może lepiej innego dnia?
Jednak żal za wydane już na bilet pieniądze przezwyciężył zwątpienie i w ciągu 15 minut byłem na sali, spóźniając się 12, omijając przy tym pierwszą scenę, która jak się okazało była średnio ważna. Warto było ryzykować zawał?
Thor nigdy nie był u mnie na topie jeśli chodzi o marvelowskich bohaterów, jakoś nie jarał mnie ani w komiksach, ani w bajce, a w filmie był dla mnie ot kolejnym gościem (jakkolwiek zdarzały mu sie imho dobre chwile).
Pierwszy Thor to było niby coś innego, nordycka mitologia, połączona z zaawansowaną technologią, wszystko w pięknych wizualnie lokacjach. Drugi, mroczniejszy mnie znudził. Do tej pory widziałem go tylko raz, w kinie i szczerze powiedziawszy już średnio pamiętam szczegóły (czas by sobie odświeżyć). A jak się ma Ragnarok na tle nie tylko pierwszych dwóch części ale i na tle MCU (Marvel Cinematic Universe) w ogóle?
Kurde, dawno nie bawiłem się tak dobrze na MCU. Nie zrozumcie mnie źle – filmy Marvela są jak pizza – nawet jak są słabe to i tak są całkiem. Iezłe bo to…no pizza. A tu jest fenomenalnie, ekstra muzyka, dobra ekipa aktorska (z kozacką rolą Jeffa Goldbluma), fabuła trzymająca się kupy (z małym potknięciem na końcówce), komiczne sceny z udziałem Thora i (to już nie spoiler) Hulka.
Główna zła, bogini śmierci jest faktycznie badass, jedna ona i armie padają. Jest zdecydowanie postacią z charakterem, kimś kogo zapamiętasz (kto był głównym złym w drugim Thorze?). To za sprawą genialnej Kate Blanchett, którą absolutnie ubóstwiam.
Ostatnio miałem okazję nadrobić w końcu Guardians of the Galaxy vol.2 i jakkolwiek był to miły seans to nie rewelacyjny, miałem odczuci, że to bardziej DLC do części pierwszej. Tegoroczny Spider-Man, też był fajny, ale daleko mu to frajdy Ragnaroka, który nie tylko jest najlepszym Thorem, ale i najlepszym moim zdaniem filmem MCU od (szybki rzut okiem kiedy to wypuszczono pierwszych Avengersów) 2012r.!
Wiadomo, Lista Schindlera to to nie jest ale nigdy tak być nie miało, Marvel to inna klasa filmu.
Czy film nadaje się na wyjście z dzieckiem? Hmm…pierwsza myśl jest taka, że to Disney/Marvel, więc pewnie że tak! Druga natomiast, że sceny walki są całkiem…ostre…w sensie miecze latają, przekłuwają ludzi na lewo i prawo…ale to by było zbyteczne czepialstwo! Nie ma tam nic czego 12-latek nie widziałby już wcześniej w innym filmie czy nawet bajce. Seksu ani kobiecej nagości tam nie uświadczycie. Męskie torsy za to są. Ale bez zakrytych sutków więc żeby nie było, że nie ostrzegałem!
Ojciec nerd. Fan szeroko pojętej fantastyki. Od Gandaharu po Trylogię Thrawna. Entuzjasta machania mieczem świetlnym. Korposzczur.
Malekith, mroczny elf, zabójca matko Thor – villians z drugiej części. 😉
Jakiegoś brzydkiego Elfa pamiętam, ale nic poza tym. Dla mnie to totalny no-name i póki sobie filmu nie odświeżę to choćbym się starał, nic sobie więcej nie przypomnę, co moim zdaniem nie najlepiej świadczy o głównym złym 🙂