Komiksy od kilku lat przeżywają swój renesans. Głównie Egmont, ale także Hachette są spadkobiercami wydawnictwa TM Semic. W latach 90 miałem te kilkanaście lat i do dziś pamiętam to uczucie, kiedy co tydzień pojawiał się w kiosku u Pana Smagi kolejny numer serii The Amazing Spider Man. Swoją kolekcję zapoczątkowałem od numeru drugiego, gdzie bohaterami byli Madame Web i Juggernaut. Ostatnio będąc w odwiedzinach u rodziców, wyciągnąłem z czeluści strychu pudełko po bananach pełne komisów z lat dziewiędziesiątych. Filip oszalał ze szczęścia. Obowiązkowo zabraliśmy wszystkie Spider-Many. Co ciekawe jako zdeklarowany obecnie fan Człowieka Pająka, w kolekcji komiksów spod szyldu Tm Semic przeważały zeszyty z Batmanem. Hmm, czyżby jako nastolatek miałem większe zacięcie do historii detektywistycznych? Niemniej to Peter Parker i jego alter ego gra pierwsze skrzypce w moim nerdowskim sercu i co cieszy, Filip również stawia na pierwszym na Spider-Mana i w ogóle na Universum Marvela?
Po co taki nostalgiczny wstęp? Spider-Man to postać ikoniczna bez dwóch zdań. Na ten piedestał pomogli mu wejść równie ikoniczni antagoniści. Tutaj pierwsze skrzypce gra właśnie Venom! Symbiotyczna forma życia w przerażający i mroczny sposób ucieleśniająca wszystkie moce Spider-Mana. Kiedy inteligentna forma życia z kosmosu, zmieniająca się we wszechmocny czarny kostium Spider-Mana, została przez niego porzucona, musiała znaleźć sobie nowego nosiciela. I tu na scenie pojawił się Eddie Brock, pałający nienawiścią do Petera Parkera. Łącząc się z nienawidzącym Spider-Mana symbiontem, stworzył Venoma – postać, która stała się śmiertelnym wrogiem Pająka.
Wielka Kolekcja Komiksów Marvela wydawana przez Hachette przygotowała trzon historii o tajemniczym przybyszu z kosmosu. Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w The Amazing Spider-Man vol. 1 #252, #256-259, 300 oraz w Web Of Spider-Man #1. Za scenariusz odpowiada trójca DeFalco, Simonson, Micheline, a za rysunki Frenz, LaRocque, Todd McFarlane. I właśnie ten trzeci zapadł mi najbardziej w pamięć swoją kreacją Venoma. Jego rysunki wielkiego, umięśnionego potwora do dziś robia wrażenie. W moim odczuciu takie przedstawienie tej postaci miało wpływ na Agenta Venoma, ale o tym innym razem.
W albumie przygodę z symbiontem zaczynamy od Secret Wars, a właściwie powrotu Pająka z Battleworld już w czarnym stroju. Wstęp do albumu wyjaśnia pojawienie się Spider-Mana w czarnej odsłonie, choć osobiście żałuję, że czytelnik polskiej wersji nie mógł obejrzeć tego wątku w postaci klasycznych komiksowych paneli. z drugiej strony samo Secret Wars jest tak wielowątkowe, wiec ciężko było wyjąć taki drobiazg i streszczenie dużo lepiej się chyba sprawdziło.
Kreska bardzo klasyczna, trącąca wręcz myszką, ale dla mnie ma w sobie ducha Jacka Kirbiego. Jest to coś czego brakuje niektórym zeszytom z serii Marvel Now. A może ja jestem zbyt staroświecki? 🙂 Świetne oldschoolowe rysunki, dobrze oddana dynamika. Czuje się, ze na panelach z pojedynkami jest ruch, wręcz odczuwam zmęczenie, dyszenie, hałas rozbijanych przedmiotów. Tak już dziś nikt nie rysuje.
W tej historii są pokazane kluczowe momenty w relacji Petera Parkera i Mary Jane. Coś co jest dla nas dziś oczywiste, ale wtedy to był szok dla czytelnika. Przez wiele paneli poznajemy motywacje tej pary, budowanie się ich relacji. a gdzieś nad tym „czuwa” symbiont z kosmosu, który wpływa na cechy psychiczne i fizyczne Petera.
W końcu nasz przyjacielski pająk z sąsiedztwa pozbywa się pasażera na gapę przy pomocy Fantastycznej Czwórki, ale symbiont nie odpuszcza i znów łączy się z Parkerem. W ostatecznej walce Spider-Man odkrywa słabość symbionta i definitywnie się rozłączają. I tu na arenę wydarzeń wchodzą dwie najważniejsze dla mnie postacie w komiksowym życiu Pająka – Eddie Brock i rysujący go Todd McFarlane. Kreacja Venoma w tym wykonaniu jest mi najbliższa, nie poźniejsze potworne modyfikacje symbionta, ale ten muskularny, z równym białymi zębami antagonista Spider-Mana.
Sama geneza Eddiego Brocka jest do bólu prosta. Jako reporter napisał coś co mijało się z prawdą. Został zwolniony, świat mu się zawalił, o wszystko obwiniał Spider-Mana, sięgnął dna włącznie z chęcią samobójstwa. Nastąpiło jednak odrodzenie, kiedy dwie zranione istoty przez tą samą osobę połączyły się. Chemia nienawiści tak świetnie narysowana przez McFarlane’a samoistnie rzuca sie w oczy z paneli. Eddie nie polega tylko na symbioncie, jego praca nad własną tężyzną fizyczną ma źródło w chęci odwetu, musi być do tego perfekcyjnie przygotowany i musi być równorzędnym partnerem dla symbionta. Smaczku narodzeniu Eddiego Brocka i symbionta jako Venoma dodaje fakt znajomości tajemnicy Petera Parkera oraz brak reakacji pajęczego zmysłu na ataki tej potwornej dwójki. Wspaniałe czyta sie i ogląda jak Venom wzbudza strach w Mary Jane, to wręcz ociera się o psychozę i zmusza Spider-Mana do powrotu w barwach czerwono-niebieskich, aby nie dostarczać ukochanej bolesnych bodźców związanych z czarnym kostiumem.
Na koniec cytat, który idealnie przedstawia najbardziej ikonicznego wroga Petera Parkera:
„Możesz mówić mi Venom…bo plucie jadem i żółcią to moja codzienność! Jestem twoją ofiarą, Spider-Manie…Jestem niewinnym człowiekiem, którego zniszczyłeś!”
Czy dzieci mogą ten komiks przeczytać? – Zdecydowanie tak. Filip z zapartym tchem słuchał mojej narracji, pomijałem panele z opisem relcji Petera z Mary Jane. Znudziłby się. Rysunki i sama postać Venoma robią robotę.
Czy są treści nieodpowiednie dla dzieci? – Czasami retoryka Venoma jest po prostu meroczna są rysunki przedstawiające jego brutalność, ale kreska Todda nie jest taka dosłowna. Poza tym jako moderator tata umiejętnie skaczę po panelach i prowadzę narrację. 🙂
- Tytuł: The Amazing Spider-Man. Narodziny Venoma.
- Seria: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela. Kolekcja Hachette. Tom 5.
- Scenariusz: DeFalco, Simonson, Micheline.
- Rysunki: Frenz, LaRocque, Todd McFarlane.
Dziękujemy Książnicy Pomorskiej za wypożyczenie komiksu do recenzji.
Tata Filipa, geek, komiksomaniak i planszowy świr. Zagram zawsze, przeczytam wszystko.
Nie zgadzam się, że to najlepszy symbiont ever – Carnage jest imho znacznie ciekawszy!
Carnage, fajny – ale ja również uważam, że Eddie Brock jako Venom jest najlepszy 🙂
Carnegie to czysta, nieokiełznsns
furia, Venom jednak ma bardziej skomplikowaną osobowość. 😉