Po seansie: Joker

Po entuzjastycznych nagłówkach recenzji na jakie się natknąłem, przyznam że nie mogłem się doczekać seansu Jokera. Tym bardziej iż przez ostatnie parę lat DC/WB nie wypuszczało zbyt dobrych filmów – co do tego zdania w Nerdads są podzielone, ja w każdym razie wszystko poza Man of Steel uważam za średniawkę.

Ale do tematu. Mamy Jokera, film co do którego miałem pewne obawy, od początku bowiem zapowiadany był jako „origin story” największego wroga człowieka nietoperza. Bałem się, że w ostatecznym rozrachunku nastąpi wybielenie Jokera i zrobienie z niego bohatera filmu – w tym najbardziej pozytywnym sensie.

Esencja Jokera.

Czy tak się stało? Moim zdaniem nie do końca, jednak całość jest dla mnie bardzo zadowalająca! Mamy tu postać Arthura (genialnie wykreowanego przez Joaquina Phoenixa), dosłownie ulicznego klauna, który mieszka ze swoją matką i – co widzimy od samego początku – ma ze sobą pewne problemy. W tle Gotham, rok pański 1981, problemy ze strakującymi w mieście, wszędzie brud, śmieci i generalnie niezadowolenie społeczne. Są jeszcze inne smaczki, które fani DC wychwycą w locie ale nie chcę za bardzo spoilerować. Co jednak istotne – gdyby podmienić nazwy/nazwiska, to mógłby to być z łatwością zwykły film psychologiczny.

Bardzo dobry film, pokazujący jak bardzo można kogoś doprowadzić do stanu całkowitego oderwania od rzeczywistości, czy raczej do stanu szaleństwa. Aż prosi się by zacytować komiksowego Jokera:

“All it takes is one bad day to reduce the sanest man alive to lunacy. That’s how far the world is from where I am. Just one bad day.”

Co ciekawe, początkowo ponoć film miał być luźną komiksową adaptacją komiksu Alana Moore’a Batman: The Killing Joke (skąd pochodzi powyższy cytat), jednak w trakcie produkcji w zasadzie zrezygnowano z tego projektu, choć film nieeeco nawiązuje do niego. Ponoć.

Podsumowując

Ja się na Jokerze nie nudziłem ani chwili, nie było dla mnie żadnych dłużyzn, postaci wpatrujących się w dal i kontemplujących zło świata – nic z tych rzeczy. Joker podniósł poprzeczkę dla „realistycznych” filmów komiksowych. Dla mnie solidne 8,5/10. Bardzo. Dobry. Film.

Czy musisz iść na to do kina?

Tak. Idźcie na to.

Czy można na to pójść z dzieckiem?

Joker to stety-niestety seans tylko dla dorosłych. Nie jest to typowe kino komiksowe, czy „superhero movie” jak to się zwykło określać tytuły związane z komiksami. Nie ma tam co prawda scen seksu, nie rzucają w nim przekleństwami na lewo i prawo, niemniej Joker jest nieco ciężkawy i chwilami brutalny. Nikogo chyba nie zdziwi fakt, że ktoś kogoś w tym filmie zabije i trzeba przyznać, że te sceny są…brutalnie realistyczne. 15 lat do dla mnie takie minimum i od tego wieku jest też dopuszczony dla widzów (nieco hipokryzja z mojej strony zważywszy na to, że w wieku lat 10 oglądałem pierwszego Robocopa).

Czy są sceny erotyczne/sex/rozlew krwi?

Erotyki i seksu nie ma, krew jest.

Okiem Dzika

Joker to po prostu nie jest film dla mnie. Turbo męczący i zbyt psychodeliczny. Dla mnie postać Joera była tam przyklejona. Równie dobrze mógłby być to film o zwykłym psycholu. Jestem tak bardzo na NIE z tym filmem jak z Botoxem Patryka Vegi. Nie zgadzam się na takie przedstawienie Jokera. Dla mnie to odarcie tej postaci z jej komiksówosci. Logan też był innym filmem, ale jednak unosił się nad nim duch pochodzenia z universum komiksowego. Joker jest tak bardzo od niego oderwany, że aż za bardzo. Nie wyobrażam sobie sequela. Moje zdanie może i jest niepotrzebnym kijem w mrowisko. Mimo, że wasztatowo i aktorski film jest bardzo spoko. To dla mnie jako fana postaci to totalne gówno. Nie jestem targetem, widzem docelowym.

Wolę zdecydowanie filmy w stylu Batman vs Superman. Ja nie chcę do kina chodzi i się męczyć. Dlatego tak lubię blockbustery, kino lekkie i widowiskowe.

Wkurzają mnie te pomysły przedstawienia postaci jakby nikogo innego nie było. Venom ratował się tym, że były inne komiksowe symbioty w filmie i nawiązywał do nowego origin. A co prezentuje sobą Joker? Tam mamy li tylko mrugnięcie okiem w stronę takich psychofanow jak ja.
 
Wiecie. Joker to TEN gość co walczy z Batmanem! Ale tu nie ma Batmana. Nie oczekuję zwykłego cameo.  Joker to integralna postać Gotham, jak Gordon i nie wystarczy mi namiastka w postaci Thomasa Waynea przez 5 minut w tle.
 
 
Aktorsko i fabularnie spoko ale dla mnie ten film mógłby się nazywać „Laugh” od przypadłości głównego bohatera i nie mieć nic wspólnego z universum DC.
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *