Najnowszy film Shyamalana trafił wczoraj do kin, jesli więc tu jesteś to pewnie wiesz, że to część trzecia jego trylogii o superbohaterach. Czy warto było czekać i czy to właściwy finał historii?
O tym ze Shyamalan robi kolejne filmy w universum Niezniszczalnego dowiedzielismy się nieco po fakcie (mała uwaga – jeśli nie widzieliście SPLIT to koniecznie przestańcie czytać dalej i nadróbcie tę zaległość), gdy dwa lata temu wyszedł już do kin Split, gdzie na końcu slychać muzyke z Niezniszczalnego i mamy TO CAMEO. Szalałem.
McAvoy był genialny, fenomenalnie uniósł ten film, a ta scenka była dla mnie wisienką na torcie.
Krótko po premierze Shyamalan zapowiedzial GLASS, w którym do tytułowej roli powroci Samuel L. Jackson i zobaczymy aktorów ze starych filmow. Nerd we mnie cieszył sie jak moja mała Zosia otrzymawszy puzzle z Elzą, bo po pierwsze primo – Niezliszczalny byl imho świetny, secundo – ponad wszelkich aktorów, najbardziej kocham Samuela L. Jacksona (stad moja milosc do Nicka Fury’ego). Ale ok, ok, była kupa radości przy zapowiedzi ale jak ostatecznie wyszło im Le Grande Finalle?
Glass nie jest filmem doskonałym, nie jest tak satysfakcjonującym zakończeniem jakiego bym oczekiwał. Niemniej czułem pewną dziecięcą radość podczas seansu, chyba dlatego że mogłem znowu widzieć postaci Davida Dunna, Mr.Glass czy Hedwiga, które tworzą ten film.
W filmie oprócz nich, głowną rolę ma też Sarah Paulson (ktorą ostatnio można było zobaczyć w American Horror Story czy Bird Box), a nieco w tle – i przyznam – na siłę – wepchnięto też trzy postacie drugoplanowe. Mamy matkę Elijah, syna Willisa i lasię ze Split, których nieco zbyt nachalnie wciskano nam na twarz, a wątki z ich udziałem były nawet nieco naiwne, co psuło mi efekt końcowy.
Niemniej nie żałuję wydanych na kino pieniędzy. Nie można oceniać tego filmu jako stand-alone (w odróżnieniu od Niezniszczalnego czy Split), bo to tak naprawdę jeden 2-godzinny epilog historii. Nie ma więc ponownego wprowadzenia postaci, wyjaśnienia poprzednich wydarzeń. To takie nieco Avengers Shyamalana. Casualowy widz, bez znajomości poprzednich nie będzie zadowolony, ale hej, w końcu ten film nie był kręcony z myślą o takim widzu.
Film ten, jako epilog nie robi takiego wrażenia świeżości jak Niezniszczalny 19 lat temu (boszz jak to dawno temu było!), ani też nie zbieramy już szczęki z podłogi przy każdej scenie z Jamesem McAvoyem.
Więc przy ocenie GLASS jako epilogu, jestem nieco rozdarty.
Pamiętacie końcówkę Niezniszczalnego? David Dunn zaczyna wierzyć, że ma super moce, w tle świetna muzyka, widzimy jak śledzi mordercę, jak wchodzi do domu i ratuje rodzinkę pokonując psychopatę. Epa.
Tutaj tego brakuje. Niby jest finał, a jednak nie daje on wystarczającego poczucia satysfakcji. Może to trochę wina Marvela, który przyzwyczaił do finałów, w których w finałowej walce na pięści dobry po prostu miażdży złego przy owacji widowni.
Tutaj to nie do końca tak zrealizowano. Pozostaje uczucie niedosytu, chciałoby się by to zakończenie filmu było wykonane nieco inaczej, tak bym po wyświetleniu napisów mógł powiedzieć „zajebiście!”.
No i…za mało tu było Mr.Glass, za mało Samuela L. Jacksona, ale to osobista preferencja.
Dla mnie to takie 7/10. Chciałbym móc dać więcej.
PS. Nie ma sceny po napisach. Możesz wyjść z kina.
Czy musisz na to iść do kina?
Na to pytanie musisz odpowiedzieć sobie sam/a. Jeśli Niezniszczalny to nie był dla ciebie po prostu „drugi Szósty Zmysł”, a super film, jeśli uwielbiasz grę aktorską Jamesa McAvoya w Split to tak, pójdź na Glass, bo pewnie i tak zżera ciebie ciekawość jak to się wszystko skończy.
W przeciwnym razie obejrzyj w domu za dwa miesiące.
Czy to film dla dziecka? No nie…raczej nie.
Ojciec nerd. Fan szeroko pojętej fantastyki. Od Gandaharu po Trylogię Thrawna. Entuzjasta machania mieczem świetlnym. Korposzczur.