W końcu doczekaliśmy się serialu o Jedi. I to nie byle jakim Jedi ale o Ahsoce więc o kimś uber-ważnym z puktu widzenia animowanych seriali Clone Wars & Rebels. Czy warto było czekać? Do tej pory Jedi w serialach to był smaczek. To był bonus, którym jarał się internet – MIECZ ŚWIETLNY W SERIALU!!
No i proszzz, w końcu mogliśmy obejrzeć niejedną walkę na miecze świetlne, zgraną choreografię tworzącą balet śmierci (tak, zebrało mi się na poezję). A do tego niezrozumiałe decyzje spłyconych postaci.
Ostrzegam:
Spoilery
A skoro czytasz już ze spoilerami to zakładam, że serial masz za sobą i ot wypełniasz sobie czas pijąc przy tym kawkę.
Podsumujmy więc o co chodzi – z grubsza o sprowadzenie przez złych, legendarnego Admirała Thrawna z odległych światów, do którycy nie można dostać się ot zwykłym statkiem z silnikiem nadprzestrzennym. Ahsoka tego nie chce więc robi co może z Sabine & Herą by do tego nie dopuścić. Jeśli masz zaliczonego Mandaloriana to wiesz, że tamten serial również posuwa fabułę w kierunku powrotu Thrawna, więc w przyszłości perwnie zobaczymy jakiś event łączący Mando/Ahsoke (Boba Fetta pewnie też). Może niekoniecznie już w przyszłym sezonie bo…no właśnie.
Fabuła?
Sabine (która uczy się Mocy, mimo iż jej nie posiada) daje ciała i ogarnięta chęcią uratowania Ezry oddaje mapę w ręcę Baylana Skolla, dzięki czemu źli dolatują do Thrawna i finalnie ten wraca do znanej nam galaktyki. Niestety w wyniku wydarzeń, Ahsoka & Sabine są uwięzione na tejże odległej planecie, na której są również dwaj źli użytkownicy miecza świetlnego. Ezra Bridger się ratuje. Jak znam życie, kolejny sezon będzie rozciągał w nieskończoność proces powrotu/ratowania Ahsoki & Sabine, a dopiero potem dostaniemy wojnę z Thrawnem i włączenie w to Mandalorian.
Czy to wszystko było spoko? Mam za sobą zarówno Clone Wars (choć fanem tego serialu bym się nie nazwał) oraz Rebels, więc zarówno postacie jak i nawiązania nie były mi obce. Mamy tu Siostry Nocy (to takie wiedźmy w świecie SW), mamy tu towarzyszącą Ahsoce sowę Morai, mamy płaszczyznę międzywymiarową, jak i również jasne nawiązanie do Trójcy Mortis, czyli potężnych bytów związanych z samą Mocą. O ile ja te rzeczy rozumiałem, o tyle już ludzie którzy Star Wars znają jedynie (AŻ, bo tego i tak jest sporo…) z filmów i seriali już niekoniecznie – a rozmiawiałem z takimi. Wpływa finalnie na odbiór, bo każda kolejna postać to jakiś mały absurd.
Ba! Nawet znając wspomniane bajki można się złapać za głowę, bo pomiędzy zakończeniem Rebels, a fabułą Ahsoki jest jakieś 10 lat i każdego fana szokiem było to, że Sabine była uczennicą Ahsoki.
I co otrzymujemy? A no, Disney znowu wywraca stół twierdząc, że każdy może korzystać z Mocy, bo ma jej choćby trochę. Nawet to niegłupie, oznacza to, że w każdym z nas gdzieś tam tli się jakaś odrobinka. Ale już przegięciem jest finalny odcinek, gdy Sabine przywołuje miecz, a potem wznosi Ezrę. To umówimy się – chwilę temu nie mogła kubka przesunąć. Znowu mamy magiczny powerup. Czemu znowu? A bo parę lat temu mieliśmy Rey, która w kilka dni zmasterowała moc. Bardzo to naciągane. Nawet jak na Star Wars.
Sama Ahsoka też nie jest doskonała. Na zawsze zapamiętam chyba scenę, gdy wyszła ze statku będąc w kosmosie by odwrócić uwagę przeciwników w kosmicznych myśliwcach – chyba najgłupsza scena tego sezonu. Oprócz tego Ahsoka robi co może by powstrzymać powrót Thrawna, ale finalnie w sumie jakby po niej spływa fakt, że Sabine naraziła całą galaktykę. Zero reakcji na działania młodej mandalorianki. Takie trochę – dałaś totalnie dupy i pewnie przez ciebie zginie masa ludzi ale przy okazji znalazłaś kumpla, więc no dobra…
Thrawn
I finalnie – ON.
Postać legendarna, fantastyczny strateg, który w książkach pokazywał, że nie trzeba mieć Mocy czy znać jakieś kosmiczne voodoo by pokonywać wrogów – wystarczy intelekt. I co?
W jego rolę wcielił się Lars Mikkelsen, który podkładał głos w serialu Rebels, więc fani są uradowani. Osobiście ja w tej roli widziałbym raczej Michela Fassbendera, ale cóż, moje wpływy w tej kwestii nie dotarły do kierownictwa Disneya. Lars zagrał tę postać dokładnie tak jak w serialu więc jest tu jakaś spójność. Nie ma jej za to w odniesieniu do intelektu postaci. W żadnym momencie nie widać by faktycznie Thrawn był genialny. Potrzebujemy czasu? Wyślijmy oddział by ich opóźnił. Zdążyli i jadą konno na naszą wieżę nad którą jest nasz statek? Strzelajmy z góry by ich powstrzymać. Dostali się? To wymyślmy coś innego…
W każdym momencie główni bohaterowie ogrywali Thrawna jak dziecko. Owszem, głównie because plot. Ale umówimy się, jego posunięcia nie były jakoś specjalnie wymyślne.
Gdzieś widziałem takie porównanie:
- Thrawn w książkach: ogrywa cię w szachach 3D.
- Thrawn w bajkach: ogrywa cię w warcaby.
- Thrawn w serialu: ogrywa cię w kółko/krzyżyk.
…i to jest chyba najlepsze podsumowanie tego co zrobili tej postaci w ostatnich odcinkach serialu. Kto wie, może w kolejnych sezonach zobaczymy jak niszczy głównych bohaterów, ale po tym co tu zobaczyłem, nie spodziewam się wiele.
Podsumowując
Ahsoka to takie 7/10. Było ok, fajnie popatrzeć na machanie mieczami świetlnymi, a nakręcany od czasów Mando motyw powrotu Thrawna też jest ciekawy, wszak zapowiada coś dużego na skalę wojny. Niestety nie obyło się bez głupot. Nawet dla mnie, osoby dobrze znającej całe Gwiezdne Wojny ten serial jest co najwyżej OK, lecz dla kogoś kto nie zaliczył obu wspomnianych wcześniej seriali (w szczególności REBELS) ten serial może być ciut gorszy.
Ojciec nerd. Fan szeroko pojętej fantastyki. Od Gandaharu po Trylogię Thrawna. Entuzjasta machania mieczem świetlnym. Korposzczur.